Nazywam się Adrian Kowalski. Jestem komentatorem filmowym i od ponad dekady zajmuję się analizowaniem świata kina. Zaczęło się niewinnie – od pasji do klasyki i nocnych maratonów z Kubrickiem, Tarantino i Kieślowskim. Dziś kino to mój sposób patrzenia na świat.
Nie recenzuję dla clickbaitów. Nie rzucam ocenami na wiatr. Staram się zrozumieć, dlaczego coś działa (albo nie działa) – zarówno w strukturze fabularnej, jak i emocjonalnym przekazie.
Nie pracuję z popcornem w dłoni. Każdy film traktuję jak osobną opowieść – niezależnie od tego, czy to wysokobudżetowy blockbuster czy skromny dramat psychologiczny z Estonii.
Zwracam uwagę na szczegóły, które często umykają: niuanse w montażu, rytm narracji, światło, kontrast między dźwiękiem a obrazem. Analizuję, interpretuję i czasem – spieram się z reżyserem, choć tylko na ekranie.
Moje opinie znajdziesz na różnych portalach filmowych, a także w kanałach społecznościowych i podcastach. Niekiedy biorę udział w panelach dyskusyjnych, recenzjach premier, a czasem po prostu... siadam z kawą i notuję myśli po obejrzanym seansie.
Statystycznie najwięcej ludzi czyta moje opinie po wielkich premierach Marvela – ale najwięcej wiadomości dostaję po tekstach o niszowych tytułach. To trochę paradoks, ale chyba dowód na to, że warto mówić głośno o tym, co przemilczane.
Nie czuję się typowym krytykiem filmowym. Wolę mówić o sobie jako o komentatorze – kimś, kto obserwuje, łączy fakty, dzieli się refleksją. Nie stawiam siebie ponad twórcami. Zawsze jestem po stronie filmu – nawet jeśli nie wyszedł tak, jak planowano.
Mam świadomość, że kino to nie tylko obraz – to przemysł, emocje, społeczne oczekiwania. Dlatego nie boję się trudnych tematów. Piszę o kinie wojennym, queerowym, eksperymentalnym, komercyjnym. Bez klisz. Bez filtrów.
Jeśli szukasz prostego "warto / nie warto" – to nie u mnie. Ale jeśli chcesz spojrzeć na film z innej perspektywy, zastanowić się nad znaczeniem kadrów, sceny czy dialogu – trafiasz w dobre miejsce.
Zdarza się, że po moich tekstach ktoś obejrzy film jeszcze raz – i dopiero wtedy zauważy, co przegapił. To dla mnie największy komplement.
Chyba „Pulp Fiction” – straciłem rachubę po dwudziestu. Ale wiem, że każdy seans był inny. Inny humor, inne emocje, inna refleksja. I to jest właśnie magia dobrego kina – że nie starzeje się razem z widzem, tylko dojrzewa razem z nim.
Kontakt
https://www.linkedin.com/in/adrian-kowalski-a35108368/
📧 info@filmovody.pl
📍 Trzebnicka 52a, 50-230 Wrocław
📞 69 672 06 88